W Polsce mam dorosłe dzieci, dobrego męża i stałą pracę, ale od jakieś czasu myślałam, żeby przeżyć coś ciekawego, poznać życie w innych krajach, przekonać się czy wszędzie ludzie są do siebie podobni. Zdałam sobie sprawę, że zawód pielęgniarki jest tak naprawdę międzynarodowy, można go wykonywać w każdym kraju, a do tego potrzebna jest znajomość języka kraju, w którym chce się pracować. Mój wybór padł na Norwegię, bo dużo dobrego słyszałam o tym kraju i jego mieszkańcach i leży on dość blisko od Gdańska, z którego pochodzę.
Zdecydowałam się na rozpoczęcie nauki języka z firmą SLS, kurs językowy prowadzony był elektronicznie a nasza międzynarodowa grupa składała się z 5 pielęgniarek – 2 Polki, 2 Bułgarki i 1 z Łotwy. Zajęcia odbywały się codziennie, tylko czasami miałyśmy wolne w sobotę lub niedzielę. Początkowo godziłam pracę z nauką, ale stopniowo doszłam do wniosku, że chcę się bardziej zaangażować w naukę i zrezygnowałam z pracy. Ale w grupie były też koleżanki, które pracowały do ostatniej chwili kursu i dobrze sobie radziły.
Język norweski, był dla mnie zupełnie nowy, ale zajęcia były bardzo dobrze prowadzone, nauczycielka była wymagająca i obowiązkowa, a przy tym sympatyczna i życzliwa. Po kilku tygodniach intensywnej nauki odczuwałam zmęczenie tym stałym rytmem zajęć i zadań domowych, ale też czułam satysfakcję, że zaczynam mówić i rozumieć w tym obcym języku.
W czasie naszego kursu wybuchła pandemia Covid-19 i byłyśmy trochę niepewne, czy uda się podjąć pracę w takim trudnym czasie. Pracownicy firmy uspokajali nas, a my uczyłyśmy się w nadziei, że wszystko się ułoży. Dostałyśmy dokumenty potwierdzające rozpoczęcie pracy w Norwegii i przyleciałyśmy na miejsce, gdzie odbyłyśmy 10 dniową kwarantannę, mieszkając w przydzielonym mieszkaniu i poznając okolicę.
Firma w pełni wywiązała się z obietnic: pracę otrzymałyśmy wkrótce po zdaniu ostatniego egzaminu językowego, zapewniono nam miejsce zamieszkania (pokój z kuchnią i łazienką) bardzo blisko pracy. Przez cały czas jesteśmy w kontakcie e-meilowym i scape z przedstawicielem norweskiej firmy pośredniczącej w zatrudnieniu.
Ja rozpoczęłam pracę w miasteczku Rødberg, w domu opieki nad osobami starszymi. Są tu bardzo dobre warunki pracy, oddział jest nieduży: 11 mieszkańców, wszyscy mają swoje chodziki ułatwiające poruszanie, a tam gdzie to konieczne używane są urządzenia do podnoszenia i przemieszczania pacjentów. Jestem zachwycona tymi udogodnieniami w pracy, bo zarówno pacjent jest bezpieczny jak i pielęgniarka chroni swój kręgosłup podczas pracy.
Początki w pracy to duże zderzenie językowe i stres z tym związany. Szybko przekonałam się, że współpracownicy są życzliwie nastawieni i pomocni. Stres stopniowo był mniejszy i zauważyłam, że coś rozumiem i że inni rozumieją co ja mówię. Ciągle uczę się języka, dopytuję jak czegoś nie zrozumiem i po miesiącu pracy widzę duże postępy w komunikacji, co pozwala mi myśleć, że będzie jeszcze lepiej.
Pacjenci, z którymi tutaj pracuję, to osoby starsze wymagające pomocy w codziennym funkcjonowaniu. Stawia się tutaj na to, aby osoby te zachowały jak najdłużej sprawność i samodzielność, więc nie należy ich wyręczać, ale pomagać i wspierać, rozmawiać i wysłuchiwać, cierpliwie towarzyszyć. Wszystko to bez pośpiechu, bez ponaglania, z dużą dawką cierpliwości, a do tego w licznym gronie współpracowników. W Polsce pracowałam bardzo ciężko na oddziale wewnętrznym i zawsze w niedoborze kadrowym, w pośpiechu i poczuciu braku czasu na wszystkie niezbędne czynności. Tutaj naprawdę czuję, że pacjent jest najważniejszy.
Podsumowując, mogę powiedzieć, że mieszkam w bardzo malowniczo położonym miasteczku, wykonuję swoją pracę z przyjemnością, poznaję współpracowników z różnych krajów, ciągle uczę się języka i pomiędzy dyżurami odpoczywam na łonie natury. Przy tym mam częsty kontakt z bliskimi przez dostępne komunikatory internetowe i planuję już pierwszy krótki wyjazd na urlop do domu. Ważna kwestia to także wysokość wynagrodzenia, które tutaj jest dla mnie ponad trzy razy wyższe niż w Polsce. Szczerze mówiąc, jestem bardzo zadowolona z podjętego trudu nauki języka i obecnej pracy w Norwegii. Jeśli ktoś rozważa pracę w tym zawodzie w obcym kraju, to potwierdzam, że warto. Ale też potrzebny jest wysiłek własny, żeby nauczyć się języka i nie poddawać się, gdy przychodzi zmęczenie. A mój wniosek na dziś jest taki, że wszędzie pracują dobrzy i życzliwi ludzie, dzięki którym te trudy znosi się łatwiej, a osiąganie własnych celów, daję silną motywację i satysfakcję.
Małgorzata K.