Norwegia to właściwie wcale nie moje klimaty, ponieważ sercem i myślami cały czas jestem związana z południem Europy, a zwłaszcza z Hiszpanią. Jednak ze względu na panującą tam sytuację na rynku pracy postanowiłam najpierw wybrać Północ żeby móc zapracować i zarobić na swoje marzenia. Potrzebowałam też jakiejś zmiany w życiu, choć na ogół ich nie lubię, więc wszystko złożyło się powoli w jednym miejscu i czasie.
Myśli o wyjeździe do Norwegii w celach zarobkowych pojawiły się już wcześniej z inną firmą, jednak intuicyjnie coś nie pasowało i wszystko opóźniło się o kilka lat. Dopiero gdy przez przypadek znalazłam informacje o SLS, po długich rozmowach i przemyśleniach poczułam, że to może być to.
Jestem pielęgniarką od 5 lat, pracowałam już w różnych miejscach od intensywnej terapii przez oddział dziecięcy, endoskopię i przychodnię, aż do obecnej pracy z osobami starszymi w Norwegii, ale nigdzie jeszcze nie zagrzałam miejsca na dobre. Myślę, że kiedyś ostatecznie osiądę na anestezjologii i intensywnej terapii, ale chcę też łamać stereotyp, o którym kiedyś usłyszałam, że w pewnym wieku trzeba znaleźć już swoje miejsce na stałe, a nie ciągle próbować i zaczynać od nowa.
Decyzja o rozpoczęciu kursu była trudna, ponieważ cały czas byłam aktywna zawodowo i nie mogłam sobie pozwolić na zakończenie pracy czy urlop bezpłatny. Dlatego na przekór wszystkiemu i wszystkim postanowiłam spróbować i tak, udało się pogodzić pracę na pełny etat z kursem. Jednak muszę zaznaczyć, że pracowałam w systemie 2-zmianowym po 8 godzin i nie udało by się to po pierwsze bez mojego uporu, a po drugie bez elastyczności i pomocy wszystkich osób wokół mnie czyli prowadzącego zajęcia, koleżanek w pracy, a także sąsiadów, którzy ratowali mnie swoim internetem (w domu mój wysiadał po pewnym czasie tej ilości zajęć). Najtrudniejsze było dla mnie utrzymanie motywacji i chęci uczęstniczenia w zajęciach i momentami przesyt tej nauki tylko norweskiego, ale cieszyłam się, że cały kurs jest prowadzony on-line, bo w przeciwnym razie na pewno nie mogłabym sobie na niego pozwolić nie rezygnując z pracy.
Pracuję na zachodzie Norwegii w okolicy Ålesund w miejscowości Ørsta w domu opieki na oddziale można powiedzieć rehabilitacyjnym. Pierwsze dni w pracy były stresem, ale jak się okazało nie było tak źle. Języka nie rozumiałam wcale przez pierwszy tydzień, ponieważ jest tu mnóstwo dialektów, a ogólnie używany jest nynorsk. Pierwsze trzy dni to wprowadzenie. Wyznaczona osoba pokazuje i wyjaśnia wszystko w jaki sposób i jak funkcjonuje dany oddział. Teraz po trzech miesiącach mogę powiedzieć, że jestem w stanie dogadać się, zapytać i załatwić podstawowe rzeczy, ale mam problem z rozmawianiem i wyjaśnianiem szczegółów w danym temacie. Z obserwacji mogę powiedzieć, że pracuje tu więcej obcokrajowców niż rodowitych Norwegów, co jest plusem, bo łatwiej z nimi się dogadać i zrozumieć, ze względu na to, że też kiedyś uczyli się norweskiego. Co do Norwegów, mimo panującego przekonania, że są zamknięci w sobie i nie skorzy do rozmów i pomocy, ja mam wręcz odwrotne doświadczenie, no może z małymi wyjątkami. Dla większości nie jest problemem, żeby pomóc mi podczas dyżuru, czy powtórzyć lub wytłumaczyć coś innymi słowami jeśli nie zrozumiem. Osobiście postawiłam od razu na otwartość i próby mówienia po norwesku mimo wszystko i chyba to zadziałało. Pacjenci są różni i możliwości dogadania się z nimi są zależne od ich stanu zdrowia, ale zawsze w razie problemu można poprosić kogoś o pomoc.
Pogoda w Ørsta nie zachwyca, ale kiedy zdarzają się słoneczne dni (głównie w lecie), wtedy widoki są piękne. Dookoła góry, na dole woda. Jest to dość duża miejscowość, więc nie ma problemu z zakupami, załatwieniami w banku czy punktem wysyłkowym.
Jeśli chodzi o mieszkanie, to nie są to pałace, zazwyczaj mieszkanie w domu jednorodzinnym na piętrze lub w bloku. Ja mieszkam z Polką, więc po pracy mogę odpocząć od norweskiego Mieszkamy na piętrze w normalnym domu. Jednak jeśli warunki nie sprzyjają oczekiwaniom lub nie spełniają warunków, żeby spokojnie odpocząć po pracy, zawsze trzeba napisać o tym do koordynatora i cierpliwie czekać na odpowiedź i zmianę.
Podsumowując. Trzeba nastawić się na norweski spokój i mieć coś czym zajmie się głowę po pracy. Co do mojej osoby. Nie wiem i nie planuję ile czasu spędzę w Norwegii, ale na pewno spróbować warto.